Pandemia koronawirusa wywołała ogromny kryzys gospodarczy. Od wielu miesięcy zamknięte pozostają obiekty gastronomiczne i turystyczne oraz wszelkie rozrywkowe. Ich właściciele potwierdzają, że jeśli sytuacja ta potrwa jeszcze dłużej, nie pozostanie im nic innego, jak zbankrutować. To dlatego wielu przedsiębiorców zdecydowało się wziąć udział w strajku „Otwieramy” i otworzyło swoje biznesy pomimo zakazów.
Zamknięcie gospodarki a prawo
Czy wiesz, że aż połowa Polaków popiera strajk „Otwieramy”? Okazuje się, że wszyscy mamy dosyć rządowych obostrzeń, jakie wynikają z konieczności społecznej izolacji w ramach walki z pandemią koronawirusa. Okazuje się, że przedsiębiorcy, którzy prowadzą obiekty gastronomiczne oraz hotelowe, stoją na skraju bankructwa. Od kilku miesięcy nie mogą przyjmować gości, a więc generować dochodów.
W wyniku zamknięcia ogromnej liczby biznesów niejeden polski pracownik stracił już pracę, miliony generują niższe zarobki, a praktycznie wszyscy boja się o własne jutro. Nie ma wątpliwości, że rynek pracy w Polsce przeżywa ogromny kryzys, właśnie dlatego liczne podmioty gospodarcze zdecydowały o uruchomieniu swojej działalności, pomimo zaleceń. Branża gastronomiczna oraz branża turystyczna, które to najbardziej ucierpiały, już dzisiaj nie stosuje się do rządowych zaleceń. Dokładnie, o zaleceniach tutaj mowa, bo nie możemy mówić o łamaniu prawa. Wydano przecież rozporządzenie, zgodnie z którym restauracje w Polsce oraz hotele w Polsce nie mogą przyjmować klientów. Jedynym odstępstwem jest umożliwianie wydawanie dań na wynos albo z dostawą do domu, ale taka forma działania nadal nie pozwala utrzymać biznesów.
Przypomnijmy jednocześnie, że mówimy o rozporządzeniu, które nie jest zgodne ani z ustawą, ani z konstytucją. Nie można stanowić prawa ani żądać jego przestrzegania, ponieważ rozporządzenie nie jest ważniejsze od zapisów w konstytucji. Wszystko to sprawia, że tak naprawdę restauracje czy hotele, które w ramach strajku wznowiły swoją działalność, nie łamią prawa.

Kryzys gospodarczy w Polsce
Strajk „Otwieramy” ma na celu przeciwdziałaniu kryzysowi, jaki już teraz widać na polskim rynku. Jeśli weźmiemy pod uwagę kwestie „rynek pracy a koronawirus” widać wyraźnie, jak wzrosło bezrobocie. Niestety, nie pomaga nawet rządowa tarcza antykryzysowa, ponieważ otrzymywane wsparcie nie jest wystarczające, by utrzymać firmy i zatrudniony personel.
Czego żądają właściciele restauracji i hoteli w ramach strajku „Otwieramy”? By można było prowadzić dotychczasową działalność, zachowując oczywiście reżim sanitarny. Nocleg w Polsce może przecież odbywać się w pełnej higienie, bez kontaktu z innymi gośćmi. Dokładnie ta sama zasada dotyczy obiektów gastronomicznych, które przecież były juz otwarte w czasie pandemii koronawirusa i nie zauważono wtedy wielkiego wzrostu zachorowań na COVID-19.
Pamiętajmy, że niektórych działalności nie da się prowadzić online. Zamknięte teatry mogły przenieść sztuki teatralne do sieci, branża szkoleniowa realizuje dzisiaj szkolenia online. Nie zjemy jednak obiadu w sieci, nie zanocujemy bez fizycznej obecności w hotelu czy innymi obiekcie noclegowym.

Nastroje Polaków
Negatywne są również nastroje Polaków. Nie możemy spędzać czasu wolnego w dogodny sposób, nasze prawa są znacznie ograniczane. Naszego samopoczucia nie poprawia też ciągły stres, obawa o utrzymanie pracy oraz zdrowie własnych i osób najbliższych. Mamy dosyć pandemii koronawirusa, do tego staramy się wspierać podmioty zagrożone bankructwem. Wiemy doskonale, jak trudno utrzymać zatrudnienie, nawet zatrudnienie Ukraińca nie jest dzisiaj łatwe.
Strajk „Otwieramy” stosuje dzisiaj kilka tysięcy obiektów gastronomicznych i hotelowych na terenie całej Polski. Niestety, przedstawiciele rządu ogłosili właśnie przedłużenie istniejących restrykcji. Zamknięte mają być tego rodzaju biznesy na pewno do połowy lutego. Będziemy na bieżąco informować o zmianach.